Ciekawostki

Pierwsze wibratory stosowane były przez XIX-wiecznych lekarzy w krajach anglosaskich jako przyrząd do leczenia często wtedy diagnozowanego schorzenia kobiecego określanego terminem histerii. Przypadłość ta była zdefiniowana tylko w bardzo ogólny sposób (objawami mogły być: ból głowy, nerwowość, bezsenność, ociężałość, tracenie tchu, słabnięcie, utrata apetytu czy wręcz skłonność do powodowania kłopotów), a skuteczną terapią było doprowadzenie pacjentki do orgazmu przez lekarza podczas wizyty. Taka jednostka chorobowa nie jest uznawana przez współczesną medycynę, a liczba przypadków, w których była diagnozowana, spadła gwałtownie po roku 1910, gdy fenomen ten został poddany publicznej debacie.

Pod koniec XIX wieku wraz z elektryfikacją domostw wcześniej dostępne tylko dla lekarzy wibratory zaczęły coraz częściej pojawiać się w katalogach dla gospodyń i trafiać do gospodarstw domowych – proces ten rozpoczął się na wiele lat przed pojawieniem się pierwszych elektrycznych żelazek czy odkurzaczy. Stosunkowo niedawno wibratory zaczęto postrzegać głównie jako akcesoria erotyczne.

Wibrator jest starszy niż żelazko

Nie wiedzieliście o tym? Ha! A to najszczersza prawda. Wibrator jest to sprzęt domowego użytku, wynaleziony znacznie wcześniej niż żelazko. Nie był to oczywiście taki, jak dziś żelowy czy cyberskin „rozweselacz” samotnych kobiet lub tych które chcą urozmaicić zabawę w sypialni ,ale był to sprzęt służący lekarzom do wyprowadzania z choroby kobiet cierpiących na popularną wtedy histerię.

W XIX stuleciu i na początku stulecia XX odziane w gorsety i przyozdobione tiurniurami kobiety cierpiały na częste ataki chorób, które dziś opisuje się jednym słowem – histeria. Wywoływane to było właśnie owymi gorsetami i zapewne ograniczeniami w życiu erotycznym. Przyroda, jak wiadomo, nie znosi próżni, jeśli więc jakieś emocje nie mogły znaleźć ujścia w sypialni, w czasie seksu z własnym mężem, musiały znaleźć je gdzie indziej - w chorobie właśnie. Stąd omdlenia i bóle głowy, stąd napady szału i trwające przez wiele dni okresy milczenia. Żeby uchronić kobietę przed powtarzaniem się takich ataków, stosowano wibratory. Tak! Wibratory! Nikt nie wstydził się trzymać tego sprzętu w domu i nikt nie bał się obyczajowego zgorszenia, w wypadku gdyby jakaś postronna osoba taki wibrator zobaczyła. Wibratory były bowiem w powszechnym użyciu.

Były to solidne, duże maszyny, w kształcie i wielkości wydłużonego nieco artyleryjskiego pocisku. Wibratory były poruszane korbką, a ich używanie, czyli terapia, miała w sobie coś z podniosłego misterium. Kiedy rozhisteryzowana, dotknięta przypadłością opisywaną łacińskim terminem globus histericus kobieta leżała sobie w łóżku, wśród spienionej pościeli i ciężkiego zapachu lekarstw, naprzeciwko niej stawał poważny doktor, w tużurku, na który narzucony był biały kitel. W dłoniach medyka, ciężkich i twardych spoczywała dziwna, wykonana z metalu i drewna machina. Blada jak prześcieradło służąca, która dzięki swobodzie obyczajowej panującej wśród klas niższych nigdy nie musiała używać takiego urządzenia,  unosiła do góry zgięte w kolanach nogi kobiety. Doktor ustawiał w tym czasie wibrator na łóżku, wycelowawszy go wprost w sedno sprawy.

Potem w skupieniu przesuwał go do przodu i kiedy poczuł, że dalsze przesuwanie jest już niemożliwe rozpoczynał się zabieg. Najpierw powoli, z namaszczeniem medyk kręcił drucianą korbą, która skrzypiała i piszczała, bo mechanizm wibratora był już nieco zardzewiały. Kobieta zaciskała zęby, żeby powstrzymać się przed wydaniem, jakiegoś głośniejszego dźwięku. Mąż chorej stojący przy łóżku patrzył na odwracającego głowę lekarza z nadzieją i  niepokojem. Czy aby to dziwne urządzenie pomoże jego żonie, czy wyleczy ją z tych okropnych napadów?! Kiedy medyk zauważył, że chora nie może już dłużej wytrzymać przyspieszał kręcenie korbą, a kiedy widział, że sprawa jest na dobrej drodze do szczęśliwego finału, kręcił korbą wibratora jak szalony, aż na jego czole pojawiały się błyszczące kropelki potu. Kiedy następowało wielkie Bummmm!, wszyscy oddychali z ulgą i dzielna niewiasta, która tak wiele musiała znieść, aby powrócić do zdrowia, opadała bezwładnie na poduszki. Była wyleczona. Przynajmniej do następnego ataku histerii.

Kiedy w roku 1910 lekarze stwierdzili, że nie ma takiej jednostki chorobowej, jak histeria liczba przypadków, do których trzeba było wzywać lekarza z wibratorem gwałtownie spadła. W gazetach pojawiły się za to ogłoszenia, reklamujące te zabawki jako sprzęt niezbędny dla każdej gospodyni domowej.
Dziś znów urządzenia te powracają  i stają się dostępnymi dla wszystkich jako akcesoria erotyczne. Szkoda tylko, że nie ma już tych z korbką.